czwartek, 6 września 2012

CDN Prawnej Masakry w Pl


Opolskie. Sąd: 2-letnia Crystal ma wrócić na Cypr


PAP
 
21.08.2012 , aktualizacja: 21.08.2012 16:50

A A A Drukuj
Opolski sąd orzekł we wtorek, że 2-letnia Crystal - córka Polki i Cypryjczyka - ma wrócić na Cypr, gdzie się urodziła. Jak przekazała pełnomocnik matki dziecka, według sądu zostały spełnione przesłanki konwencji haskiej, które uzasadniają powrót dziecka na Cypr.
Wtorkowa decyzja jest prawomocna. Sąd drugiej instancji oddalił apelację matki dziewczynki, Marty Swinarskiej (zgadza się na podawanie danych) oraz opolskiej prokuratury, którzy zabiegali o to, by Crystal została w Polsce. Apelacje zostały złożone po tym, jak w styczniu sąd pierwszej instancji uznał, że dziewczynka ma wrócić na Cypr.

Jakie było uzasadnienie wtorkowego orzeczenia opolskiego sądu okręgowego, nie wiadomo, bo sprawa toczyła się z wyłączeniem jawności.

Pod koniec września ub. roku, mieszkająca na Cyprze opolanka, Marta Swinarska, po awanturze domowej wróciła do Polski z młodszą córką, Crystal. Starszej nie zabrała, bo - jak tłumaczyła - jej partner schował paszport dziecka. Kobieta od tamtej pory nie ma kontaktu ze starszą córką.

Kobieta twierdzi, że uciekła od partnera, bo ten się nad nią znęcał i zażywał narkotyki. Na poprzedniej rozprawie w sierpniu, w opolskim sądzie Cypryjczyk miał jednak dokumenty, które poświadczały, że nie bierze narkotyków. Jak wynika z relacji kobiety, opolski sąd rejonowy oddalił wnioski dowodowe dotyczące rzekomego pobicia.

Po wyroku pierwszej instancji swój udział w sprawie zgłosił Rzecznik Praw Dziecka, który zwrócił uwagę, że wśród rozpatrywanych przez sąd argumentów zabrakło opinii biegłych. Sąd drugiej instancji ten wniosek uwzględnił. Dlatego w lipcu rodzice 2-letniej Crystal i 3,5-letniej Castalii oraz sama 2-latka zostali przebadani przez biegłych psychologów w Rodzinnym Ośrodku Diagnostyczno-Konsultacyjnym w Opolu. "Opinie biegłych były pomyślne zarówno dla ojca, jak i matki dzieci" - powiedziała Ewa Kosowska-Korniak z biura prasowego opolskiego sądu okręgowego.

We wtorek po wyjściu z sali rozpraw Marta Swinarska nie kryła rozczarowania orzeczeniem. "Wierzyłam, że będzie inaczej. Teraz będę musiała wyjechać na Cypr z córką, nie zostawię jej samej. Boję się, że mój były partner może znów zrobić krzywdę mi lub dziecku" - powiedziała zapłakana.

Kobieta twierdzi też, że jej były partner nadal jej grozi. Składała w tej sprawie w prokuraturze zawiadomienia. Rzecznik opolskiej prokuratury Lidia Sieradzka potwierdziła, że w listopadzie wpłynęło zawiadomienie dotyczące pobicia, do którego miało dojść pod koniec września na Cyprze. "Prokuratura odmówiła wszczęcia postępowania wobec braku dostatecznych dowodów" - powiedziała PAP Sieradzka.

W marcu tego roku wpłynęło natomiast zawiadomienie dotyczące gróźb karalnych. Prokuratura znów odmówiła wszczęcia postępowania. "Złożyłam zażalenie na te decyzje prokuratury, sąd zajmie się tym w październiku" - powiedziała PAP Marta Swinarska.

Kosowska-Korniak dodała, że Swinarska złożyła też do cypryjskiego sądu trzy wnioski - o wszczęcie postępowania alimentacyjnego, o uchylenie wydanego przez cypryjski sąd europejskiego nakazu aresztowania (ENA) nałożonego po tym, jak wyjechała z młodszą z córek z Cypru, oraz wniosek o przyznanie pełnej opieki nad dziećmi.

Za miesiąc przed cypryjskim sądem ma się odbyć rozprawa dotycząca powierzenia opieki nad dziećmi jednemu z rodziców. "Wtedy sąd definitywnie rozstrzygnie, któremu z rodziców opieka ma przypaść. Póki co ani ojciec, ani matka dziewczynek nie mają ograniczonej władzy rodzicielskiej" - dodała adwokat Bogna Grzelak, reprezentująca we wtorek Swinarską.

Wyrok dotyczący powrotu 2-letniej Crystal na Cypr jest prawomocny. Ojciec dziewczynek może domagać się natychmiastowego powrotu dziecka na Cypr.

"Drastyczne ruchy w tej sytuacji nie są jednak wskazane. W związku z tym będziemy oczekiwać po prostu, że pani Marta wraz z córką wyjedzie na Cypr przed wrześniową rozprawą o przyznanie praw do opieki nad dziećmi" - powiedział PAP pełnomocnik byłego partnera Marty Swinarskiej mec. Robert Openhowski. Dodał też, że kobieta nie musi oddawać dziecka swojemu byłemu partnerowi. "Chodziło o to, by dziecko wróciło na Cypr" - wyjaśnił prawnik.

Konwencja Haska dotyczy uprowadzenia dziecka. Jej celem jest przeciwdziałanie negatywnym skutkom wywiezienia dziecka za granicę bez zgody drugiego z rodziców, co jest w rozumieniu Konwencji równoznaczne z uprowadzeniem. Postępowanie wszczęte na podstawie przepisów Konwencji ma doprowadzić do przywrócenia stanu faktycznego i prawnego, jaki istniał przed uprowadzeniem lub zatrzymaniem dziecka, czyli do powrotu dziecka do kraju, w którym mieszkało.





TYGODNIK WAŁBRZYSKI
Sąd w Brukseli nakazał wbrew woli matki oddać dziecko ojcu!

Poruszę niebo i ziemię. Nie chcę, żeby moje dziecko trafiło między obcych - mówi Patrycja Szuman z Wałbrzycha, której sąd pierwszej instancji w Brukseli nakazał wydanie jej córeczki - ojcu dziewczynki, który mieszka na stałe w Belgii.

|Krystyna Smerd

- Moja córeczka jest dla mnie wszystkim. Nigdy nie mieszkała beze mnie. Jest Polką, urodziła się w Polsce, tu mieszka najdłużej w swoim życiu, a jej jedynym językiem, w jakim potrafi się porozumiewać, jest język polski. Jak można chcieć ją wyrwać nagle ode mnie - matki i tak szafować jej losem – mówi załamana matka. - Mój były mąż może wkrótce przyjechać i zażądać wydania naszego dziecka – nie wiem, jak my to przeżyjemy.

Jednocześnie belgijski sąd, skazując matkę 4-letniej dziewczynki na dobrowolne oddanie dziecka ojcu w ciągu 8 dni od dostarczenia rozporządzenia, zastrzegł, że jeśli nie zrobi tego dobrowolnie - zostanie ukarana karą pieniężną 100 euro za każdy dzień spóźnienia, z maksymalną kwotą 200 tysięcy euro kary finansowej!

Wyrok skazujący wydał belgijski sąd, ponieważ matka dziewczynki mieszkała w takcie swojego krótkiego małżeństwa z córeczką w Brukseli.

- Byłego męża poznałam w Polsce. Całą ciążę przechodziłam mieszkając w Polsce. Córeczka urodziła się w Polsce i pierwsze 8 miesięcy życia spędziła w Wałbrzychu. Zresztą później większość czasu, w takcie małżeństwa, spędzałyśmy w Polsce, w domu u moich rodziców - dodaje. - Moja córka jest emocjonalnie związana z moją rodziną i naszym krajem. Innego miejsca, jak jej obecny dom, nie pamięta.

Rozprawa przeciwko pani P o nakazanie powrotu dziecka do Belgii, gdzie mieszka jej ojciec toczyła się, na wniosek jej byłego męża, w brukselskim sądzie 6 marca 2012 r. Wyrok nadszedł w czerwcu.

- Bardzo późno dowiedziałam się o tej rozprawie przeciwko mnie. Nie byłam w stanie pojechać do Brukseli – opowiada matka dziewczynki. - To ogromny koszt. Sąd belgijski dał mi tylko 3 tygodnie i zasypał setkami stron różnych pism – w języku francuskim, a ja nie znam tego języka. Wszystkie te dokumenty musiałam dać do przetłumaczenia, a to trwało. Sąd wiedział, że nie mam możliwości przyjazdu i nie stać mnie na wynajęcie adwokata w tym kraju, o czym informowałam zachowując wymagane terminy. Prosiłam też o przesłuchanie mnie w tej sprawie w Polsce, ale też tego wniosku nie uwzględniono! Sędzia w Belgii nie widział ani mnie, ani mojego dziecka – zaznacza kobieta. - Ku swojemu zaskoczeniu dowiedziałam się, że moja córka ma również obywatelstwo belgijskie, na które powołuje się sąd w sentencji wyroku. Niczego nigdy nie podpisywałam tej sprawie, jako matka o tym powinnam o tym wiedzieć, kiedy zostało jej ono nadane i na to się zgodzić – wyjaśnia. Miejscem urodzenia dziecka są Świebodzice, a to jest jednoznaczne z tym, że ma obywatelstwo polskie i o tym tylko wiedziałam.

- Ten wyrok belgijskiego sądu jest dla mnie szokiem. Nie mogłam uwierzyć, że tak może się stać, że mogą odebrać mi córkę – mówi dalej przerażona kobieta. - To jest tak samo, jak się nagle dowiadujemy o śmierci najbliższej osoby. W to się po prostu długo nie chce wierzyć. Dopiero później, jak się zaczyna dzwonić do sądów i szuka pomocy u prawników, nagle dowiadujemy się, że wszystko jest zgodnie z prawem to człowiekowi zamiera serce! I zaczyna do niego docierać, że tak może być. I nie ma ratunku! Ale ja się nie poddam!

We wrześniu ubiegłego roku, została wszczęta sprawa odwołująca się do Konwencji haskiej o uprowadzenie dziecka wniosek pana Y

- Zaznaczam, że do Polski z dzieckiem wyjechałam za zgodą mojego byłego męża – wyjaśnia matka dziewczynki.

Sąd Rejonowy w Wałbrzychu i nie zgodził się wtedy na wyjazd dziewczynki do Belgii. Wtedy też polski sąd orzekał na podstawie badań w Rodzinnym Ośrodku Diagnostyczno- Konsultacyjnym. Psycholog stwierdził, że wydanie dziecka w trybie natychmiastowym do ojca będzie ze szkodą fizyczną i psychiczną małoletniej. Były mąż pani P. od 2 lat nie łoży na utrzymanie córki, a od roku nie widział się z dzieckiem ani razu.

W Belgii nie przeprowadzono żadnego takiego badania córeczki. Tamtejszy sąd wydając korzystny wyrok dla ojca pominął wyraźnie wskazanie psychologa - z polskiej opinii, że dziecko łączy silna więź emocjonalna z matką.

matka dziewczynki szukała i nadal szuka pomocy, gdzie tylko to możliwe: w sądach, w ministerstwie sprawiedliwości, u Rzecznika Praw Obywatelskich, czy Rzecznika Praw Dziecka (ten drugi jeszcze nie odpisał), u posłów i senatorów. Od prawników głównie słyszy, że takie jest prawo i musi respektować wyrok z Brukseli.

Przed kilkoma dniami złożyła znów odwołanie o ustalenie pobytu dziecka do polskiego sądu. Przy pierwszym spotkała ją odmowa. Powiedziano jej, że polskie sądy nie mają już nic do powiedzenia, jeżeli przychodzi ustalenie jak to z Brukseli, że w grę wchodzi wtedy klauzula wykonalności międzynarodowej.

- To jest straszne, jak polskie państwo wyrzeka się obywatela i nie staje w jego obronie – podkreśla matka. - Tym międzynarodowym wyrokiem łamane są prawa moje i mojego dziecka, o których się pisze w naszej Konstytucji. Jakie inne państwo tak robi, że oddaje swoich obywateli bez walki? I godzi się na wszystko, co postanowi obcy sąd. Mój były mąż jest narodowości tureckiej – mówi pani Partycja. - On żyje w kręgu tej kultury i tradycji. Moja córka może nagle trafić do obcych ludzi i do obcej kultury - to będzie dla niej szokiem.•



>> Wyrok belgijskiego sądu jest dla mnie szokiem. Nie mogłam uwierzyć, że tak może się stać, że mogą odebrać mi córkę – mówi przerażona kobieta.



fot. Ryszard Wyszyński

Matka dziewczynki  szukała i nadal szuka pomocy, gdzie tylko to możliwe

Krystyna Smerd

„Tygodnik Wałbrzyski” Wałbrzych, 6 sierpnia 2012 r.

I co dalej ?


PAP
 
16.07.2011 , aktualizacja: 16.07.2011 08:40
A A A Drukuj
RPD: sądy powinny dokładniej badać sprawy wydawania dzieci za granic
Przed podjęciem decyzji o wydaniu z Polski dziecka przywiezionego do naszego kraju przez jednego z rodziców bez wiedzy drugiego, sądy powinny w większym stopniu brać pod uwagę dobro samego dziecka - uważa Rzecznik Praw Dziecka Marek Michalak.
Pismo w tej sprawie RPD skierował do ministra sprawiedliwości Krzysztofa Kwiatkowskiego. Michalak postuluje w nim zorganizowanie szkoleń dla sędziów rodzinnych, na których poruszona byłaby tematyka dotycząca problemu uprowadzania dzieci za granicę.

Michalak zwrócił uwagę, że coraz częściej zdarzają się sytuacje, w których skonfliktowani małżonkowie posiadający różne obywatelstwa toczą spór w sądzie w związku z uprowadzeniem dziecka za granicę. Dodał, że kiedy sąd decyduje o wydaniu dziecka "dochodzi do dramatycznych sytuacji i jeden z rodziców musi wyjechać z dzieckiem do poprzedniego miejsca pobytu, a w przypadku, gdy sam nie chce wracać do tego miejsca, jest obowiązany wydać dziecko rodzicowi, który wygrał w sądzie spór".

Sprawy o wydanie w takich sytuacjach dziecka za granicę toczą się na podstawie Konwencji Haskiej dotyczącej cywilnych aspektów uprowadzenia dziecka za granicę z 1980 r. RPD wskazał jednak, że polskie sądy niejednokrotnie ograniczają się jedynie do ustalenia, czy wywiezienie dziecka nosi cechy uprowadzenia w świetle konwencji. 

W ocenie RPD sądy rzadko zwracają uwagę na inny zapis tej konwencji mówiący, że sąd nie jest zobowiązany zarządzić wydania dziecka wówczas, gdy "istnieje poważne ryzyko, że powrót dziecka naraziłby je na szkodę fizyczną lub psychiczną albo w jakikolwiek inny sposób postawiłby je w sytuacji nie do zniesienia". "Powodem takiego stanu rzeczy są częste oddalenia przez sądy wniosków dowodowych składanych przez strony postępowania; w szczególności chodzi tu o przeprowadzenie dowodu z opinii biegłych psychologów" - głosi pismo Rzecznika przekazane PAP.

"W mojej ocenie przeprowadzenie dowodów wnioskowanych przez rodzica, który odmawia wydania dziecka, jest niezbędne dla prawidłowego ustalenia całokształtu stanu faktycznego sprawy, a co za tym idzie do właściwego zastosowania przez sądy konwencji i wydania rozstrzygnięcia odpowiadającego najlepiej pojętemu interesowi dziecka" - zaznaczył Michalak.

RPD - jak wynika z jego sprawozdania za zeszły rok - podejmował wielokrotnie sprawy dotyczące uprowadzenia dzieci za granicę, związane z naruszeniem postanowień Konwencji Haskiej. Do tej kategorii należała na przykład sprawa chłopca, wywiezionego przez matkę - bez zgody ojca - z Grecji do Polski. Sąd I instancji wydał orzeczenie, w którym nakazał powrót chłopca do miejsca stałego pobytu, pomijając składane przez matkę wnioski dowodowe, które miały wykazać, że powrót syna stanowiłby zagrożenie dla jego zdrowia psychicznego i fizycznego.

Po złożeniu przez matkę apelacji, w czerwcu zeszłego roku RPD zgłosił udział w postępowaniu i wniósł o wyjaśnienie, czy złożenie przez ojca oświadczenia o uznaniu syna, skutkowało w świetle obowiązujących wówczas przepisów prawa greckiego uzyskaniem przez niego władzy rodzicielskiej. Gdyby bowiem okazało się, że ojciec nie ma władzy rodzicielskiej, rozstrzyganie w trybie Konwencji Haskiej byłoby bezprzedmiotowe. Ostatecznie sąd okręgowy podzielił stanowisko RPD i przekazał sprawę do ponownego rozpoznania. Postępowanie jest w toku.

Rzecznik przystąpił też w maju zeszłego roku do sprawy chłopca, którego matka uzyskała rozwód w Meksyku i wróciła z dzieckiem do Polski. Sąd ustalił miejsce pobytu dziecka przy matce, jednak ojciec zachował prawo do decydowania o ważnych sprawach dotyczących syna. RPD także zgłosił udział w postępowaniu apelacyjnym, wnioskując o uchylenie postanowienia nakazującego powrót chłopca do Meksyku, argumentując, że stan zdrowia chłopca (przewlekłe zapalenie oskrzeli,astma) przemawia za pozostawieniem go w Polsce, gdzie ustąpiły jego dolegliwości. Ta sprawa także jest w toku. 

Gazeta Wyborcza